Prolog

Hej! Może ten prolog jest niemrawy i wogule, ale miłej lektury.

Prolog.
Nad Hoenn wstawał właśnie nowy dzień. I tego dnia miałem odebrać mojego pokemona! Szybko wstałem z łużka, ubrałem się w przygotowane wczoraj ubranie, czyli w czarną bluzkę z pokeballem, czarne spodnie i srebrne buty z logo ligii Hoenn, a następnie wszedłem do kuchni.
Stała tam już mama, która na mój widok szybko ukryła coś za plecami i postawiła kanapki z wędzonym Magikarp'iem na stole.
Szybko zjadłem przygotowany posiłek, a wtedy moja mama z uśmiechem wyciągnęła coś z za pleców.
- Rick! Z okazji twojej podruży. Powiedziała i podała mi do ręki średnich rozmiarów paczkę.
- To taki prezent, na początek. Wyjaśniła.
Nagle do kuchni wszedł tata. Jak zwykle ręce miał całe asz po łokcie ubrudzone srebrną krwią Drabao, pokemona z regionu stano, a obok niego szedł jego pierwszy i najsilniejszy pokemon, Sceptile, który na mój widok radośnie się uśmiechnął.
- To dzisiaj wyruszasz? Zapytał się Sceptile. Niewiem jak, ale rozumiem mowę pokemonów.
- Tiaa. Mruknąłem wpadając do pokoju po plecak.
- Pamiętam, jakby to było dziś. Rozpoczęła najwyższa forma Treecko. Jak Lucas mnie wybrał. Wszyscy mnie bili i poniżali. Asz wkońcu po kilku miesiącach wziął mnie na pierwszego pokemona i co? Dzięki mnie jest mistrzem ligii od tych dwudziestu dwuch lat. Jego ton był zadowolony, ale widać było w nim też lekką pychę.
- Dobra dobra, tylko że dziesięć lat temu musieliście pokonywać osobę, która was pokonała, więc tak naprawdę tata jest mistrzem siedem lat. Zauważyłem.
Jak zwykle, Sceptile się obraził, znaczy się strzelił mi kulą energji w twarz, asz podbił mi oko, a po chwili poszedł do kuchni.
Ehh. Mruknąłem w myślach wychodząc z domu.
Po chwili wszedłem do laboratorium profesora Bircha. Na stole siedziały już startery. Treecko, Torchic, Mudkip i jakiś dziwny stworek wyglądający jak świnka, która bezustannie skakała.
- Spoing! Wracaj! Rozległ się głos Bircha z głębi laboratorium.
- Dobra. - Odparł pokemon z uśmiechem.
Po chwili z zaplecza wyłonił się Birch.
- - Więc, zaczął bez ceregieli. Którego wybieraż? - Zapytał się.
- Torchica. - Odparłem biorąc kurczaka na ręce.
Dostałem także pięć pokeballi, szusty Torchica i czarny pokedex.
- Wreszcie zostałem wybrany! Rozradował się Torchic.
- Dobra, mogę cię nazywać Flame? Zapytałem się go.
- Jasne! Krzyknął a po chwili zdziwiony zapytał. A jak ty rozumiesz naszą mowę?
- Sam niewiem. Odparłem z uśmiechem wracając do domu.

Komentarze

  1. Hej!
    Jeszcze nie miałam się okazji zostawić śladu po sobie w postaci komentarza pod którymś z rozdziałów ze wcześniego bloga, ale teraz zebrałam się za to. Jak zazwyczaj nie jestem fanką rozwiązań typu "porzucania starego bloga, bo coś mi nie wyszło", ale w twoim przypadku nic lepszego nie mogłeś zrobić. Pisanie bloga o Fakemonach jest dosyć trudnym wyzwaniem jak na takiego początkującego autora jak ty, więc cieszę się, że zmieniłeś podejść do tego i piszesz opowieść mającą miejsce w Hoenn. Jednakże widzę, że nie zerwałeś tym całkowicie o czym może świadczyć Drabao i region Stano. Po dokładnym przeleceniu całego internetu (To źle brzmi, JA WIEM) stwierdzam, że wymyślasz je same, albo moje skille w przeszukiwaniu internetu są cieńkie (Prawdopodobnie to drugie i zrobię z siebie po raz kolejny debila :P).
    Co do kokretnie tego rozdziału pod którym to piszę. To jakaś tam poprawiłeś troszeczkę. Nie ma już tutaj tylu błędów, zacząłeś korzystać z myślników w wypowiedziach i cały czas prowadzisz narację pierwszoosobową. Widać, że stosujesz do tego co pisali ci pod wcześniejszym blogiem. Niestety jest trochę "ale" według w mnie w twoim prologu.
    Po pierwsze klasyczne błędy ortograficzne, czyli w ogóle (z tym też miałam początkowo problemy :P), łÓżko, zza, podrÓży, aż, nie wiem, w końcu, energii, wybieraSZ, szÓsty, dwÓch. To tyle mi się rzuciło w oczy i pamiętaj, że jeśli czegoś nie jesteś pewny to możesz sprawdzić u wujka Google pisownie (ja tak robię).
    Następną sprawą jest fakt, że nie zaczyna się zdania od "aż", więc poleciłabym ci połączyć to ferelne zdanie z poprzednim, czyli "Wszyscy mnie bili i poniżali, aż w końcu..."
    Kolejną rzeczą jest fakt, że w dialogach powinnieneś nie tylko zaczynać wypowiedź bohatera, ale także nimi musisz oddzialać ją od słów narratora, czyli:

    "Dzisiaj wyruszasz? - Zapytał się Sceptile."

    A nie robisz takie coś, że zostawiasz czytelnika samego ze sobą by rozdzielał sobie na zgaduj zgadula czy to powiedział bohater, czy może narrator :P Poza tym także a propos dialogów dźwięki wydane przez Pokemony też są liczone jako kwestia, podobnie zresztą jak myśli (jak chcesz możesz je pisać w tych cosiach "*" jak Michał lub Suzanne).

    Przechodząc do części fabularnej. Poza dwoma zdaniami, których po kilku minutach zrozumiałam to czytało się całkiem przyjemnie, ale jak dla mnie za to było za krótkie. Mogłeś pociągnąc trochę wątek pod tytułem od kiedy on ma zdolność rozmowy z Pokemonami, jak reagują na to jego rodzice i czy trzyma to w tajemnicy (a jeżeli nie to czy ma powiernika tajemnicy), czy wszyscy o tym wiedzą. Mogłeś dodać trochę informacji o jego ojcu (który jest niezłym kozakiem skoro siedzi na stanowisku czempiona dwadzieścia dwa lata O.o).
    Hmmm... Twoja postać jest w połowie Pokemonem i co za tym idzie umie z nimi mówić? Hmmm... Mam takie lekkie deja vu :P
    Jedno ci muszę przyznać... Narobiłeś mi apetytu z tymi kanapkami z wędzonym Magikarpiem *.* Ale niestety jest u mnie po drugiej w nocy, a jak wiadomo podjadania nocnego rośnie tyłek :V Ja mam wystarczająco gruby, więc pozostało mi się zwijać z głodu. (Spalaj się w piekle, ty niedobry człowieku! T^T)

    Na koniec chciałam jeszcze powiedzieć, że proszę mi wybaczyć jeśli napisałam ten komentarz jakbyś był jakimś przedszkolakiem, ale chciałabym ci się jak najbardziej pomóc, bo widzisz... Heh... Przypominasz mi bardzo mnie z mojego początku pisania. Takie jeszcze niby nieogarniętego w tym temacie i zielonego jak nieobsrana łąka :V

    To na tyle, do następnego rozdziału ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciężko mi tu cokolwiek powiedzieć, na pewno jest lepiej niż na poprzednim blogu, ale ten prolog mówi mi, że jak na razie tylko trochę. Tak jak już pisałem wcześniej zalecałbym nieco zwolnić i przyłożyć się bardziej do nawet pojedynczego zdania, bo to ma znaczenie. Mimo wszystko jest progres. Więcej nie muszę dodawać, Diana wyżej dobrze wszystko ujęła ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

rozdział 6

Rozdział 1

Rozdział 5